piątek, 17 maja 2013

#1

(...)Harry jedynie niewzruszenie przygląda się mojej twarzy, lecz z jego twarzy znika ten promienny uśmiech. Widać, że chce coś powiedzieć, lecz waha się. Obejmuję mnie jeszcze silniej swoimi ramionami, i cicho dodaje:
-Jeśli chcesz, możemy powspominać. Noc cięgle młoda....


*2 lata wstecz*Holmes Chapel, UK

03.08.2011 rok ; godzina 6:32

*Promienie słońca przebijały przez limonkowe rolety, które z biegiem czasu przybrały kolor zgniłej zieleni. Miasto powoli budziło się do życia. Roztargnieni ludzie nieporadnie sunęli do pracy, ze wzrokiem utkwionym w mało interesujące miejsca. Dzieci z nieopisanym znudzeniem spacerowały do szkoły, zajadając w pośpiechu swoje śniadania. Staruszki wychodziły na spacery ze swoimi pupilami, przy okazji plotkując o nowo zamieszkałych sąsiadach. Jedynie młoda para narzeczonych spod mieszkania nr.6 była nad wyraz szczęśliwa, pomimo negatywnej aury.


Lecz to wszystko było jak najbardziej normalne. Tak wygląda prawdziwe życie. Życie przeciętnego śmiertelnika w tym bezdusznym mieście. Mieście, pełnym okrucieństwa....

Jedyną osobą, w której tliła się nuta radości, była pulchna brunetka, siedząca, a raczej leżące na obdrapanym parapecie swojego pokoju. Pulchna, to zbyt wyolbrzymiałe słowo. Jak każda przeciętna 16 latka posiadała wiele kompleksów, które w dzisiejszym świecie umknęłyby uwadze każdemu. Nienawidziła siebie. Nigdy przy porannej toalecie nie wpatrywała się w swoje odbicie. Uważała, że tacy ludzie jak ona nie powinni istnieć. Taki tok myślenie propagowali jej rówieśnicy w klasy. Potwory, otaczającego ją miejsca....
Pomimo swoich niedoskonałości, nie zważała na swoje atuty. Jej olśniewające, miedziane włosy, kaskadami układały się na jej ramionach. Brązowe oczy, z niesamowitą oprawą spokojnie mogłyby przeszyć na wskroś każdego człowieka, gdyby tylko nie bała się spojrzeć innym w twarz. Znajdując się ciągle w jednej i tej samej pozycji, Sky Mitch tworzyła w notesie różnorakie bazgroły, rysunki i sytuacje z życia codziennego. Jedno było pewne. Dziewczyna posiadała niesamowity talent plastyczny. Jej obrazki można było porównywać do najwspanialszych i wybitnych malarzy współczesnych. Potrafiła w nich doskonale uwydatnić ludzkie emocje oraz uczucia. Jej prace posiadały to 'coś', którzy nawet wybitni artyście nie potrafili przedstawić. Jednakże nigdy nie afiszowała się swoim zamiłowaniem do sztuki. Wolała postawić to tylko w swoim starym i przeżółkłym notesie.




Natomiast w tym czasie, na nowej kartce nie pojawiło się kolejne dzieło sztuki. Widniał jedynie napis.



'3 września 2011 rok - wszystkiego najlepszego Sky. A zarazem witaj w kolejnym, beznadziejnym roku szkolnym.'


To dziś Sky obchodziła swoje 16 urodziny. Z jednej strony to była dla niej ważna data. Oficjalnie to dziś prawo rozpostarło przed nią wiele nowych przywilejów. Wreszcie mogła oficjalnie prowadzić samochód, a nie za plecami ojca wykradać kluczki do starego garbusa i jeździć co jakiś czas do miejskich bibliotek. 
Lecz z drugiej strony wiedziała, że nadchodzi pierwszy dzień po wakacjach. Nie chciała widzieć ponownie tych perfidnych uśmieszków i dwuznacznych spojrzeń. Pod względem materialnym, w porównaniu do swoich rówieśników, znajdowała się kilka klas niżej. Jej rodzice nie byli zamożni. Ba, ledwo starczało im na opłacenie miesięcznych rachunków. Nie posiadali najnowszego telewizora, zmywarki, pralki etc. Sama Sky nigdy nie trzymała w ręku telefonu komórkowego, a co dopiero owy posiadać. Jej ubrania pochodziły z najtańszych sklepów. Zdarzało się również, że sama tworzyła odzież ze skrawków materiałów z pracowni matki. Pomimo tych wszystkich niewygód nigdy nie narzekała na swój stan majątkowy. Wiedziała, że rodzice starają się jak mogą. Pieniędzy nie przeznaczali na swoje wygody. Dlatego Sky miała dla nich ogromny szacunek. W całym swoim szesnastoletni życiu, ani razu nie kłóciła się ze swoimi rodzicami. Byli dla niej największą podporą, jaką kiedykolwiek posiadała.
Pomimo tego, w dzień ten, Sky Mitch rozpierała niesamowita energia. Wiedziała, że rodzice z pewnością zapomną o jej urodzinach. Nie oczekiwała od nich niczego innego... Lecz coś w środku mówiło jej, że ten dzień może wywołać u niej choć odrobinę uśmiechu na twarzy...




-Sky, szykuj się do szkoły...- drewniane drzwi otworzyły się z łoskotem, a w nich stanął barczysty mężczyzna średniego wzrostu. Edmund, ojciec Sky ze skupioną minę przeglądał swojego notatki, najwidoczniej potrzebne do pracy. Po chwili uniósł wzrok zza podań i innego typu świstków, gromiąc dziewczynę wzrokiem, że nie wykonała polecenia- Powiedziałem, do szkoły dziewczyno! Nie będę pracował na twoje utrzymanie, gdy ty nawet nie masz zamairu ruszyć swojego tyłka z domu!



Przerażona Sky z niewyobrażalnym pędem zamknęło brudnopis, wrzucając go mimochodem do plecaka. Wiedziała, że z ojcem nie można zadzierać. Mógł przecież się jeszcze bardziej zezłościć, a tego by nie chciała. Nie miała ochoty na powtórkę z rozrywki, gdy raz wróciła o 3 minut ze późno z biblioteki. Do teraz zdarzało jej się czuć ból w okolicach pasa, gdy wykonywała bardziej skomplikowane czynności. Zwinnie zarzuciła plecak na ramię, przy okazji zabierając z wersalki cienki sweterek. Pożegnała się grzecznie z ojcem, nie chcąc go denerwować i wyszła, delikatnie zamykając drzwi...



Ale ciągle miała nadzieję. Nadzieję, że coś się wydarzy...*





Dziś, czyli tj. 06.06.2013r. ; godzina 21:46
Stoję przy zabrudzonym oknie, wpatrując się w krople spływające po szybie. Każda jest inna, każda posiada swoją historie. Kształtem znacznie się od siebie różnią, ale funkcję moją tą samą. Spokojnie można porównać je do ludzi. Oni też mają zadanie. Zniszczyć każdego napotkanego człowieka. Fizycznie, jak i zarówno psychicznie...

-Wciąż nie mogę zrozumieć, dlaczego nie zgłosiłaś się z pomocą do innych osób?-dobiega do mnie znajomy, ciepły głos z nutą oburzenia w głosie. Harry zawsze lubił wydawać osądy i rozkazy. Lecz zawsze robił to w czystej wierze. Chciał pomóc, choć nie zawsze mu to wychodziło- Twoje rodzina była jednym, wielkim problemem. W dużej mierze twój ojciec doprowadził cię na skraj!

Chłopak powolnym ruchem przysuwa się do mnie. Nie reaguję na jego ruch, niewzruszenie przyglądam się obrazom za szybą. Po chwili czuję ciepłe ramiona, obejmujące mnie w talii i nierówny oddech, świszczący tuż przy moim uchu. Następuję przytłaczająca cisza, a ja nie mam pojęcia jak odpowiedzieć na jego zapytanie. Szczerze mówiąc, nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Wszelkie zło, przysłaniała moje miłość do rodziców. Może po prostu nie chciałam zauważać tego, co działo się w tamtym okresie...

-Czy ty naprawdę myślisz, że była to tylko i wyłącznie wina ojca? Naprawdę sądzisz, że nic innego nie wpłynęło na nasze decyzje?- wybucham niepohamowaną agresją, wyswobadzając się z uścisku chłopaka- Zaraz mi powiesz, że Zayn i reszta naszych 'przyjaciół' nie miała z tym nic wspólnego?!

Harry z lekkim zdenerwowaniem wpatruję się wprost w moje oczy. Pomimo tego wszystkiego, ciągle nie mogę pojąć, jaki wielki wpływ ma na mnie ten zielony odcień tęczówek. To jedyna rzecz, która dotąd się jeszcze nie zmieniła. 
Chłopak przerywa kontakt wzrokowy, wyjmując z tylnej kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Odpala jednego, ponownie zajmując miejsce na sofie. Wygodnie usadawia się na wersalce i zaciąga się dymem. Zawsze uważałam, to za jeden z najgorszych nałogów, lecz wkrótce zrozumiałam jaką cholerną ulgę przynosi. 

-Nie mówmy o Zay'nie, Mitch. Dobrze wiesz, że on nie jest tą ważniejszą częścią historii...-odpowiada z grymasem na twarzy. Nie dziwię się. Samo jego imię też wywołuje u mnie nieopisane połacie wstrętu, ale zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Mój partner najzwyczajniej nie.

-Masz rację, Styles....-zmierzam w kierunku chłopaka, pochylając się tuż nad nim. Nasze czoło o mało co się nie stykają. Harry ponownie próbuje mieć przytrzymać, lecz tym razem się nie daję. Wyjmuję papierosa z jego ust i przykładam do własnych. Kilka razy dobrze się zaciągam, i wydmuchuję wielkie i kształtne kółka z dymu papierosowego i dodaję- Nasz drogi przyjaciel, Malik jest poboczną postacią w naszym życiu, lecz wiele do niego wniósł. 

Wydmuchuję ostatnią partię dymu wprost w chłopaka i wyrzucam niedopałek na ziemię, przygniatając go stopą. Jak nigdy nic, ponownie podążam z stronę okna, przyglądając się cudownej, brytyjskiej pogodzie.

-Zayn Jaawad Malik...-recytuję z przekąsem, niczym na zajęciach teatralnych, świętej pamięci pana Firth -Największy przystojniak, a zarazem jeden z największych potworów na ziemi. Inaczej mówiąc, pierwsza ofiara z  listy 'everybody dies'... Pierwsza, która rozpoczęła nasz koszmar.



~*~
W to cudowne, piątkowe popołudnie witam Was pierwszym rozdziałem 'everybody dies' :'))
Bardzo się cieszę, że udało mi się go tak wcześnie dodać! Jestem strasznie podekscytowana waszą reakcją na ten oto rozdział. Ale z jednej strony, boję się że zawiodłam wasze oczekiwania. 
Dlatego jestem bardzo ciekawa waszej opinii. Sugestywna krytyka zawsze się przydaje.
Jak widzicie, opowiadanie głównie będzie miała formę retrospekcji  Tam, gdzie widzicie pochylony tekst  i '*', oznacza że są to wydarzenia z przeszłości. 

Chciałabym wam również BARDZO podziękować za tak wielki odzew. Nigdy nie posiadałam tylu komentarzy i to pod prologiem. To naprawdę wiele dla mnie znaczy i wierzę, że pozostaniecie na dłużej. 

PS. Spotkałam się z kilkoma osobami, którym nie wyświetla się treść bloga. Czy u was jest podobnie? Jeżeli tak, to od razu zmienię wygląd. Napiszcie tylko, a od razu spróbuję coś na to poradzić. 

~Yuumy. 
Jesteś nowym czytelnikiem, a spodobało ci się moje opowiadanie? Jeśli chcesz być informowanym o nowych rozdziałach, zajrzyj do zakładki INFORMOWANI, a wszystkiego się dowiesz. :))

6 komentarzy:

  1. Niesamowite *_______*
    Masz niesamowity talent.
    Nigdy nie czytałam czegoś tak zajebistego!
    @_Lets_go_crazy_

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne *.* Chciałabym posiadać taki talent jak ty! Czekam na następny rozdział :) @Hagridowa

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe *.* cudowny rozdział, chcę więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyno oddaj mi swój talent!
    Strasznie podoba mi się , że będziesz misała z retrospekcji ponieważ nie czytałam ani jednego takiego bloga! Czekam na następny rozdział :)

    http://summer-love-with-louis-tomlinson.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział ;)
    masz ogromny talent do pisania, sama chciałabym taki posiadać <3
    z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały! xx

    OdpowiedzUsuń
  6. czemu tak szybko skończył się ten rozdział? jeszcze nigdy żadne opowiadanie mnie tak nie zaciekawiło. Jestem naprawdę pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń